What is this blog about? / O czym jest ten blog?

This blog is going to be my journey into a fabulous world of yarns, threads, fabrics, embroidery, cross stitch, hand and machine sewing, tatting and crocheting. It is my journey in eighty reels around the sewing world I have recently embarked on :) Adieu!

Ten blog jest moją pierwszą podróżą w bajecznie kolorowy świat ręcznych robótek, igieł, nici, szydełek, czółenek i szmatek. To tu chce pokazywać swoje pierwsze zmagania z igłą i szydełkiem, uczyć się nowych technik, realizować projekty, dzielić obserwacjami itp. Zamierzam bowiem udac się w podróż w 80 szpulek dookoła krawieckiego świata :)
Ahoj!

Tuesday, December 29, 2020

Robiny wróciły :)

Świąteczne ptaszki - z angielskiego robins - z polskiego rudziki. Wróciły jak bumerang w tym roku :) Są małe, słodkie i każdy je lubi. W tym roku wykonałam kolejną ich porcję na zamówienie. 

Najpierw powstały 3 i od razu rozfrunęły się w świat :) 


Lubię do nich powracać. Szybko i przyjemnie się je robi :)


Skorzystałam ponownie ze wzoru od Lybo z Etsy. To mój ulubiony model ale w przyszłosci mam plany na inne, nowe robiny :)


W zeszłym roku powstała ich całkiem spora gromadka. Pisałam o nich w grudniu 2019 - klik!


A potem ktoś poprosił o kolejne i znowu wyciągnełam brązową i pomarańczową włóczkę :) Kombinacja tych kolorów idealnie oddaje realne kolory upierzenia rudzika.


I powstało kolejnych pięć...


Wiecie co lubię najbardziej z nimi robić? Uwielbiam je wieszać na choinkę. Fajnie to wygląda - taka choinka obsiądnięta przez małe ptaszki  :) 


Nawet udało mi się zabrać kilka do swojego domu w Polsce. Tam zawisły na moim niedużym drzewku. 


W ogóle jestem fanką drzewek ubranych w duża ilość naturalnych ozdób. Stronię od przeładowanych plastikowymi bombkami choinek. Lubię naturalne drzewka udekorowane raczej skromnie na biało i czerwono w skandynawskim stylu, z duża ilością drewnianych elementów. 

A wy? jaki jest wasz ulubiony sposób ubierania choinki?


Robinki nadają się też idealnie jako "tagi" do większych prezentów. Można je ozdobnie uwiązać przy podarunku. 


Mama poprosiła mnie o zrobienie kolorowych ptaszków w formie robina wiec chyba ich produkcja szybko się nie zakończy :)


Już pracuję nad kolejną, kolorową partią :) 


Jedną z rzeczy, które bardzo lubię odnośnie wzorów szydełkowych to fakt, że można je urabiać i przerabiać jak nam pasuje :) Czasami wystarczy tylko podmiana kolorów albo kilku szczegółow i z tego samego wzoru jesteśmy w stanie wyczarować coś odmiennego. Magia :)))


Kto wie czy w krótce zimowe ptaszki nie staną się wiosennymi? :) 


Zajrzyjcie tu wkrótce aby się przekonać :)

W międzyczasie pozdrawiam Was gorąco. Końcóweczka roku już tylko przed nami. Przegońmy już ten 2020 aby zrobić miejsce nowemu rocznikowi 2021- oby okazał się szczęśliwy dla każdego. 

Saturday, December 26, 2020

Sekret skrzata

Witajcie :) Od dawien dawna zapatrywałam się aby zrobić na szydełku skrzata, takiego klasycznego skandynawskiego w czerwonościach i z brodą :) Nareszcie udało mi się tego dokonać w tym roku :) Proszę Państwa oto skrzat. Skrzat, który ma swój sekret. 

Tam tam tam! Oto jego tajemnica :)

Wielofukcyjny gość. Jest on jednocześnie dekoracją i ozdobnym ubrankiem na butelkę wina :) 

Świetnie się sprawdzi w roli głównej ozdoby świątecznego stołu, barku alkoholowego albo ozdobnego prezentu. 

Z czapą na "głowie" jest on nieco wyższy niż standardowa butelka wina, ok 35-38 cm. Ten konkretny  skrzat był zamówieniem dla znajomej z pracy więc niestety musieliśmy się rozstać :( ale na mur beton będą kolejne w przyszłym roku bo chciałabym zrobić dla siebie i dla rodziny kilka nowych. 

Planuję je wykonywać na przestrzeni przyszłego roku. Chociaż łatwo się go robi to jednak swoje trzeba odsiedzieć. Nad tym pierwszym zeszło mi kilka dni ale pierwsze koty za płoty. Wzór rozpracowany i z następnymi pójdzie już szybciej. Oczyma wyobraźni widzę gromadkę gnomów w różnych kolorach i wariantach :)

Wzór na tego skrzata pochodzi z Etsy od Hooked by Noelke. Można go dodatkowo dekorować do woli. Ja wykonałam dla niego listki ostrokrzewu z jagodami. Zdecydowanie brakowało mi tu czegoś zielonego. :)

Na dole dałam mu białe obrębienie ściegiem "crab stitch" oraz drewniany tag :)

Bardzo podobają mi się jego białe rękawice - takie małe, urocze :) No i poraz pierwszy robiłam czesaną brodę. Okazuje się, że stoi za tym cała technika zamiany włóczki z powrotem w przędzę. Czyli proces odwrotny do przędzenia wełny.


Zdecydowanie jedną z moich ulubionych cech tego skrzata jest jego naturalnie skręcony kapelusz. Nadaje mu to trochę wygląd czarodzieja. Magia szydełka i strategicznie rozplanowanych przyrostów :)


Jak Wam się widzi? :) Czy zastanawialiście się kiedyś dlaczego te skandynawskie gnomy nie mają oczu? Albo może je mają ale w domyśle pod czapką ;) Takie wyjaśnienie znalazłam w internecie: otóż według legend z ich oczu można wyczytać  dużo tajemnic i dlatego zasłaniają je czapką :) O proszę! A ja zawsze myślałam, że one mają być takie... gapiowate, że im czapa na oczy zachodzi :D :D :D


A tymczasem ja i mój skrzat żegnamy się i pragniemy życzyć Wam wszystkim tutajzaglądaczom i tutajkomentatorom :) 

Zdrowych (przede wszystkim) i spokojnych świąt, 

wspólnego biesiadowania w gronie rodzinnym, 

radości, pokoju i miłości 

oraz błogosławieństwa od Dzieciątka Jezus na każdy dzień roku. 

Pozdrawiamy cieplutko i dziękujemy za pozostawione życzenia :)

Monday, December 21, 2020

Lisy dwa

Jeszcze jedna zaległość z letnich miesięcy. Wstawiam szybciutko, zanim ten rok się skończy. W sierpniu miałam zamówienie od pewnej tutejszej lokalnej osoby. Miałam wykonać dwa lisy dla pewnej pani :) Lockdown sprzyjał mi bardzo takiej intensywnej szydełkowej pracy. 


I proszę bardzo, wedle życzenia powstały dwa rudzielce :)


Wybierała córka, dla mamy. To była spontaniczna niespodzianka. Udana, pani była zachwycona. 


Poraz czwarty sięgnęłam po dobrze mi już znany wzór na liska z Amigurumi Today. Wcześniej wykonałam podobnego liska o imieniu Franek oraz Paxa


Lubię ten wzór. Jest prosty. Można go modyfikować wg. uznania. Za każdym razem lubię coś zmienić. Nie lubię się powtarzać. 


Kolory i szczegóły zostały ustalone ze mnią przez zamawiającą. Koniecznie chciałam im dać muszki i spodenki. Bo to bardzo stylowe chłopaki. 


Tym razem oba liski, bezimienne, doczekały się drewnianych naszywek.




Niby jak bracia, a jednak inni? Może są przyjaciółmi? 


Raz się kłócą, a raz się godzą... :) Rude zawsze ma temperament :D


"Długie i chude" - tak je nazywam. Szydełkowe zabawki w tym charakterystycznym długonożnym stylu. Fajnie się je robi. I jeszcze fajniej się nimi bawi.


Są idelne do przytulania, mietoszenia, trzymania za kończyny. Dzieciaki je lubią. Można je ustawiać w różne pozy. 


Są leciutkie i można je zabrać ze sobą wszędzie. 


Na nowy rok planuję inne w tym stylu. Upatrzone wzory czekają. :) Ciekawe co przyniesie nowy rok w moim szydełkowym warsztacie? Niczego nie planuję na dłuższą metę. Idę za głosem serca. Robię to co na co mam aktualnie ochotę.  


I na koniec zdjęcie grupowe z Frankiem - moim pierwszym lisem. Zrobionym według oryginału. Można porównać moje modyfikacje.

Tyle na dziś. 

Zagląda ktoś jeszcze w ogóle na blogi? Macie czas? Ten tydzień jest świateczny więc pewnie wszycy zabiegani, zajęci pichceniem i sprzątaniem. Ale znajdzcie chwilę aby usiąść z jakimś światecznym drinkiem,odpocząć i przyjść poczytać :) Tak dla relaksu. Ja na pewno. 

Saturday, December 12, 2020

Małe pielęgniarki NHS

Witajcie w ostatnim miesiącu tego nie do końca szczęsliwego roku :) 

Prawda jest taka, że ten przeklęty covid-19 nie daje nam zapomnieć o sobie. Miesiące mijają a on wciąż nie znika z powierzchni ziemi. I jak bumerang powraca też na mój blog w postaci szydełkowych wytworów. Twórczość jest jednak odzwierciedleniem rzeczywistości. Jedni robią covidowe bombki na choinkę, ja robię covidowe lalki :) Oto zaległości jeszcze z miesięcy letnich, które nie doczekały się pokazania :)

Dziś w roli głównej małe pielęgniarki brytyjskiego NHS-u. 

Pamiętacie moze Sophię z jednego z moich wcześniejszych postów? Dziewczynkę znajomej, która zachorowała na nowotwór nerki? Otóż po długiej serii chemii i operacji lekarze uznali Sophię za wyleczoną :D  To w podziękowaniu za opiekę nad nią zrobiłam charytatywnie laleczki covidowe dla pielegniarek Sophii. 


Zostały już one przekazane pielęgniarkom :) Mam nadzieję, że się spodobały. 



Zielona postała jako pierwsza. Model, prototyp naśladujący oryginał ze wzoru :) Skorzystałam ze wzoru od Rizhik Crochet Pattern z Etsy.


Brunetki zostały przekazane pielegniarkom. Ich kolor włosów i "fartuch" mają oddawać rzeczywiste kolory :) W ten sposób lalki stały się bardziej "osobiste", bliższe sercu :)


Rudą zostawiłam dla siebie :) 


Jak już kiedyś wspomniałam, mam słabość do pomaranczowej włóczki :)


Pod ten szpitalny klimat zrobiłam również tęczę w kolorach NHS-u w oparciu o wcześniejsze szydełkowe tęcze, które pokazywałam uprzednio w tym roku. 


Podoba mi się taka tęcza w tych niebieskościach. Jest taka inna. Niestandardowa. 


Kiedy uderzył wirus ludzie wywieszali w swoich oknach również i takie tęcze na poparcie dla personelu medycznego w pierwszych miesiacach epidemii. Moja do dniach dzisiejszego wisi w oknie drzwi wejściowych.

Oprócz pielęgniarek powstał też kolejny covidowy miś na zamówienie dla znajomej. 


Te miśki też już przerabiałam w tym roku :) 


Ta dziewczęca różowa wersja misia jest chyba moja ulubioną. 


Autorką oryginalnego wzoru na tego misia jest Aixan Legasto z bloga Yarn it, Darn it. Zajrzycie tam, ma ona różne warianty na tego misia z różnymi dodatkami do wyszydełkowania. 


Pamiętam był szał na te misie na facebooku. Wszyscy je robili i mnie to też nie ominęło. Ktoś mnie poprosił i tak się zaczeło.


Niektórzy próbowali również udoskonalić wzór albo stworzyć własne wersji misia w postaci listonoszy, policjanów, strażaków, żołnierzy, nauczycieli i co tylko komu przyszło do głowy. Dawane były masowo jako prezenty lekarzom i pielegniarkom, tudzieś ich dzieciom. 


Najczęściej były przekazywane w kontekscie charytatywnym.  Niektóre z osób robiły je w liczbach 20, 30 i więcej. Pisano o nich w internecie a nawet w prasie.


Przy takiej masowej produkcji to ja już wysiadam :) 


Różowy miś już dawno u właścicielki :) 



Przyjdą kiedyś takie dni, że to co się dzieje teraz bedzie już przeszłością. Pozostaną nam tylko wspomnienia i zrobione zdjęcia tych maskotek bedą nam o tym przypominać. 
Brrr... Powiem szczerze, że nie chciałabym przerabiać tego tematu od nowa. 

Miłego weekendu wszystkim, którzy tutaj jeszcze zaglądają :)))