What is this blog about? / O czym jest ten blog?

This blog is going to be my journey into a fabulous world of yarns, threads, fabrics, embroidery, cross stitch, hand and machine sewing, tatting and crocheting. It is my journey in eighty reels around the sewing world I have recently embarked on :) Adieu!

Ten blog jest moją pierwszą podróżą w bajecznie kolorowy świat ręcznych robótek, igieł, nici, szydełek, czółenek i szmatek. To tu chce pokazywać swoje pierwsze zmagania z igłą i szydełkiem, uczyć się nowych technik, realizować projekty, dzielić obserwacjami itp. Zamierzam bowiem udac się w podróż w 80 szpulek dookoła krawieckiego świata :)
Ahoj!

Saturday, January 14, 2017

Craft Room, Sweet Craft Room :)

Doczekałam się!  Po kilku latach tworzenia rękodzieła tu i tam, w różnych częściach domu doczekałam się własnej pracowni. Dzięki uprzejmości tż-ta dostałam do swojej dyspozycji nieduży podłużny pokój na górze domu i tak powstał mój wymarzony craft room. Koniec roku 2016 przyniósł mi tę wspaniałą nowinę i mniej więcej w połowie grudnia kiedy wszystko było gotowe, wprowadziłam się do pracowni :) Od tygodni obserwowałam jak powstawała, pomagałam przy ustawianiu mebli, tworzeniu stołu i po prostu po ludzku nie mogłam się jej doczekać. Emocje były ogromne :) Własny kąt oznacza własny bałagan, możliwość siedzenia do późna w nocy, ciszę, spokój, łatwy i szybki dostęp do zasobów i narzędzi no i oczywiście sam fakt posiadania wszystkiego w jednym miejscu bez konieczności ciągłego przenoszenia się z miejsca na miejsce i zaśmiecania reszty domu. Opowiem Wam teraz jak i co wszystko było planowane :)

W pracowni koniecznie chciałam mieć małe biurko z komputerem...


Długie godziny spędzone przy komputerze wymagają jakiegoś zacisznego kąta plus zawsze dobrze jest mieć biurowe rzeczy pod ręką. Jeśli coś tworzę i nagle mam potrzebę sprawdzenia czegoś w internecie, wystarczy się tylko odwrócić i już jestem przy komputerze :) Obrotowe krzesło biurowe (nieobecne jeszcze wtedy na zdjęciu) sprawdza mi się idealnie.


 (na zdjęciu poniżej jeszcze dojrzycie moje kartki urodzinowe z listopada he he he :P aż mi szkoda je zdjąć z widoku)


Zawsze też marzyła mi się jakaś ładna półka/regał na moje skolekcjonowane z biegiem czasu słowniki. Angliście jak najbardziej wypada mieć te książki w zasięgu ręki no i oczywiście zawsze pozostaje mi też sentyment i wspomnienia z czasów studenckich :) Regał na książki: prosty, biały,  klasyczny, z Ikei, o sympatycznej nazwie Billy :)



W wyglądzie pracowni postawiłam na kolor biały z elementami drewna. Biel to jasność i czystość no i powiększa też optycznie. W UK jest stosunkowo mniej słońca niż w PL a okna też u nas nie za duże więc im jaśniej tym lepiej. Oczywiście oprócz regału i półek równie ważnym elementem pokoju był dla mnie stół. Marzył mi się duuuuży. I taki duży właśnie mam :D Długość nieco ponad 2 m, szerokość 70 cm. Można poszaleć.


Jest on dla mnie o tyle szczególny, że jest to prezent urodzinowy od mojego tż-ta. Sam go wykonał i pomalował na moją prośbę. Razem ustalaliśmy jakie rozmiary, jakie materiały, jaka farba etc. Mega-stół :)


A oto dowód, że stół powstawał z jego ręki :) Ciężko byłoby znaleźć taki w sklepie bo jego rozmiary są dopasowane do rozmiarów mojego pokoju.


Stół jest idealny. Mogę się na nim rozłożyć z całą masą książek i innych przyborów. Dokładnie tak jak tego chciałam :) Mam też na nim miejsce na trzymanie maszyny do szycia i nareszcie nie muszę jej już spakowywać i wypakowywać z przenośnej torby. Jupiiii! Tż również w tym celu zamontował mi drugie gniazdko elektryczne aby łatwo można było ją podłączać.


W kącie pokoju urządziłam sobie na ścianach scrapowe railingi na dziurkacze i z koszykami na kleje, pasty reliefowe, nożyczki i inne duperele. Lubię mieć rzeczy łatwo dostępne, na wyciągnięcie ręki,  a nie pochowane przed światem w jakichś pudłach i szufladach. W poprzednich latach wręcz "żyłam spakowana" na stosach pudeł pełnych przydasi i dogrzebanie się do czegoś doprowadzało mnie do szewskiej pasji plus to rozpakowywanie i spakowywanie za każdym razem gdy chciałam coś porobić.


O railingi i koszyki biłam się na licytacjach na eBay'u. Są one produktem końcowym linii Bygel i Ikea ich już nie produkuje a ze sklepów już dawno poznikały. Jakimś cudem udało mi się jeszcze upolować 3 ostatnie koszyczki - są to tzw spice racks na przyprawy do kuchni - tutaj idealnie sprawdzają się aby ogarnąć małe przydasie :) Wisząc na ścianie nie zajmują miejsca na półkach. Bardzo lubię to przydasiowe rozwiązanie.



Kwintesencją babskich craft room'ów są wszelkie ozdobne pudełka i słoiczki na guziki, taśmy, wstążki, koraliki, mulinę, szpulki... Takich oczywiście nie mogło też zabraknąć u mnie :) Uwielbiam takie "badzioły" :D  Przezroczyste słoiki szybko umożliwiają odszukanie tego co chcę.




Jednym z planowanych punktów urządzania pracowni było założenie, że chcę mieć podręczniki do nauki rękodzieła (głównie szydełko i druty bo tych się wciąż cały czas uczę) łatwo dostępne aby przy pracowaniu nad jakimś projektem móc szybko i łatwo po nie sięgać :) Toteż szydełkowe i drutowe biblie przechowuję teraz na najniższej z półek :)


Oprócz podręczników trzymam też pod ręką w segregatorach luźne wzory, drukowane przepisy, jakieś dodatki do czasopism itp. Drewnane segregatory oczywiście z.... Ikei :) (wygląda na to, że Ikea urządziła mi całą pracownie he he he)


Przyborniki do szycia też lubię mieć blisko siebie :)


Na stole zaś nie mogło się obyć bez organizerów na szydełka i druty.


Moje ulubione to oczywiście dwa mega-naparstki. Zakochałam się w nich jak tylko je zobaczyłam w Internecie. Musiałam je zakupić do swojej pracowni :)


W rzeczywistości są one ceramiczne, malowane metaliczną farbą ale sprawiają wrażenie jakby były z metalu.


Idealne na większe nożyce albo druty.


O większym regale pisałam TU więc nie będę się powtarzać ze zdjęciami. Pozmieniałam tylko w nim nieco - zrobiłam miejsce na posegregowane tematycznie książki :)



W drugim kącie pracowni, obok regału stanęły 4 wózki na kółkach - mam je już od kilku lat. Dobrze sprawdzone jako organizery scrapowe :) Firma: Really Useful Boxes. Polecam.


Są pojemne a kółka umożliwiają ich łatwe wysuwanie i przesuwanie po pracowni.



Mały regał praktycznie bez większych zmian :) Urządziłam w nim głównie szyciowy kącik.




Na górze trzymam swój duży drewniany przybornik. Z dala od kaloryfera aby się drewno nie rozsechło.  Ktoś mi tak kiedyś doradził.


Obok okna mam też mały szyciowy stolik w spadku po tżtowej babci. Pisałam o nim kiedyś - TU. Niezbyt pasuje kolorystycznie ale jest to specyficzny mebel - podnoszony blat ukrywa w środku schowek na szyciowe przydasie, pod nim jest też wysuwana szuflada w której przechowuję druty i szydełka wszelakiego rozmiaru. Jest też dolna półka na której trzymam aktualne czasopisma hafciarskie no i kółka do łatwego przesuwania stolika. Krótko mówiąc - bardzo przydatny mebel.

Bez kalendarza craftowego na ścianie też nie mogło się obyć :) Hand-made'owe kalendarze zawsze otrzymuję jako dodatek do subskrypcji magazynów :) Wpasowują się idealnie w klimat pracowni. Tegoroczny kalendarz od Simply Crochet to kalendarz do kolorowania. Koloruje się każdy miesiąc roku wg własnego widzimisię :) Jak widać już pokolorowałam styczeń :)


Jest pracownia, jest motywacja, jest MOJO :D Tak więc teraz się u mnie dzieje.
Koloruję....


Robię na drutach...



Szydełkuję...


Kleję...


Bo...
A creative mess is better than tidy idleness.


Miłego i twórczego weekendu!
Dzięki wszystkim za pozostawione słowo :-*

Tuesday, January 03, 2017

Wykańczalnia: Nordic Holiday.

Nie robię w tym roku żadnych postanowień bo wiem, że jak tylko wypiszę sobie listę rzeczy do zrobienia to na pewno nie doczeka się ona realizacji. Fajnie byłoby pokończyć przynajmniej niektóre z ufoków ale pożyjemy, zobaczymy. Nie będę nic sobie obiecywać. Jestem typowym zodiakalnym strzelcem - kocham wolność, niezależność i brak zobowiązań :) więc jak co roku idziemy na żywioł - kreatywność ma być spontaniczna i nieplanowana, często pod wpływem chwili. Taka mnie cieszy najbardziej. Niemniej koniec roku i fakt posiadania własnej pracowni zmotywował mnie skutecznie do wykończenia hafcików, które powstawały u mnie przez wiele miesięcy - seria The Prairie Schooler Nordic Holiday :) Pisałam o niej  tu, tutu i tu.
Po raz pierwszy w życiu oprawiałam haft w postaci zawieszek więc nie byłam do końca pewna jaki będzie efekt końcowy. Bałam się, że niechcący zepsuję wielomiesięczne haftowanie, że coś się nie sklei albo, że wyjdzie krzywo. Oprawianie haftu to nie moja komfortowa strefa.


Posłużyłam się tekturkami, poliestrowym wypełnieniem do quilt'ów, filcem, sznureczkiem baker's twine i pistoletem na klej. Wyszło nieźle chociaż nie tak idealnie jak bym chciała. Niemniej pierwsze koty za płoty. Pierwszy raz jest zawsze najbardziej odkrywczy :)


Do środka wg instrukcji PS idzie karton / tektura. Użyłam dosyć cienkiej tekturki aby ładnie założyć za nią materiał i przykleić na gorąco do filcu. Problem z cienką tekturką jest taki, że wypacza się od mokrego kleju bo przyklejałam na nią uprzednio wypełnienie poliestrowe (notka ku pamięci: w przyszłości użyć taśmy dwustronnej!!!) a grubsza tekturka jest po prostu za gruba aby zawijać na nią płótno więc z tej opcji zrezygnowałam całkowicie. Mądry Polak po szkodzie.



T-ż obiecał mi zrobić prostą drewnianą ramkę na której będę mogła zawiesić te świąteczne zawieszki. Do zdjęcia powiesiłam je na sercowym wieszaku do kartek :) Nie jest to samo ale chciałam zobaczyć jak się będą prezentować.




Projekt odfajkowany. Ufok załatwiony. Kolejne zawieszki planuję na Wielkanoc :) więc będzie znowu okazja poeksperymentować w klejem i tekturkami.

Miłego dnia wszystkim :)