What is this blog about? / O czym jest ten blog?

This blog is going to be my journey into a fabulous world of yarns, threads, fabrics, embroidery, cross stitch, hand and machine sewing, tatting and crocheting. It is my journey in eighty reels around the sewing world I have recently embarked on :) Adieu!

Ten blog jest moją pierwszą podróżą w bajecznie kolorowy świat ręcznych robótek, igieł, nici, szydełek, czółenek i szmatek. To tu chce pokazywać swoje pierwsze zmagania z igłą i szydełkiem, uczyć się nowych technik, realizować projekty, dzielić obserwacjami itp. Zamierzam bowiem udac się w podróż w 80 szpulek dookoła krawieckiego świata :)
Ahoj!

Sunday, November 29, 2020

Día de los Muertos - Pedro & Carmelita


Obiecałam Wam post o Dia de los Muertos? Obiecałam. No to jest :) chociaż z poślizgiem :P . 

To piękne kolorowe święto jest niczym innym jak meksykańską wersją Zaduszek. Z tą różnicą, że zamiast smętnych dni i ponurych twarzy widzi się dookoła radość i kolory. Meksykanie nie smucą się, że brakuje im bliskich, oni się cieszą na "spotkanie" z nimi poprzez modlitwy i tworzenie kolorowych ołtarzy ozdobionych margerytkami i obrazkami przodków. Wierzą bowiem, że w ten dzień ich zmarli bliscy sa z nimi, blisko nich, duchem stąd te wszystkie ofiary i daniny składane na grobach. 

Od dawna marzył mi się ten meksykański klimat i fascynuje mnie to święto swoim artyzmem. Folklor meksykański jest taki piękny, kolorowy, wibrujący. W związku z tym w jednej z facebookowych grup  - Amigurumi PL - zorganizowałam zabawę w Meksykańską Paradę Dia de los Muertos. W ramach tego wyzwania należało wykonać dowolną pracę z motywem de Muertos. Finał odbył się 1 i 2 listopada właśnie dokładnie w dzień tego święta. Kiedy świętował Meksyk, świętowaliśmy i my ujawniając swoje meksykańskie robótki. 

Moje wcześniejsze prace z poprzedniego postu wpasowują się w ten klimat Muertos. Ale mi oczywiście było mało :) brakowało mi meksykańskich postaci - bohaterów tego święta. A zatem poznajcie ich: 

Pedro & Carmelita

Jest jeden mały problem :) Pedro i Carmelita.... nie żyją. Ale to nam wcale nie przeszkadza, prawda? :) Dia de los Muertos to ich święto. Ich dzień.


Najpierw powstał Pedro. Taki prawdziwy Mariachi z meksyku. Garniturek, muszka i sombrero. 100% Mexico.  


Zrobiony w całości z bawełny. Udało mi się nawet znaleźć taki odcien złamanej bieli co nadawała mu lekko trupi kolor :D 


Bawełna czasami jest szorstka i cięzko się ją przeciąga ale to ogólnie wpływa na teksturę splotu i koniec konców warte jest wysiłku. Taka szorstkość mu w sumie pasuje.


Sombrero bardzo przyjemnie się robiło. Cały urok w tym ikonowym kapeluszu :)


Mały ale całkiem uroczy...


Carmelita również została wykonana ze 100% bawełny. Dobierałam jej kolory tak aby odzwierciedlały klimat tego święta - dużo żółci, czerwieni, pomarańczu oraz fiolet.


Dziewczyny są bardziej skomplikowane niż faceci i to jest fakt. Dlatego nad Carmelitą spędziłam dwa raz więcej czasu :) 


Przede wszystkim dodatkowym elementem jest tu sukienka, koniecznie z falbanką halki :) Tutaj ciężko było z tą bawełną ale daliśmy radę :)


Wbrew pozorom Carmelita ma nogi :) Blade jak u córki młynarza ale gibkie :D


Sporo wysiłku poszło na te misterne wiankowe aranżacje. Rodowita czarnowłosa Meksykanka wygląda powalająco w kwiatowej koronie i tego im zazdroszczę. Tych kruczoczarnych włosów. Ładnie im we wszystkich kolorach a szczególnie w czerwieni.


Najpierw zrobiłam same włosy, które zaplotłam w warkoczyki i zawinęłam na głowie jak u Fridy Khalo. Misternie zabiezpieczyłam nićmi aby nic nie wypsnęło się. A na końcu doszyłam kwiaty. Jak na pierwszy raz, poszło całkiem nieźle.


Rozmiarowo moje meksykańskie lale osiągnęły ok 18 cm. A skorzystałam ze wzoru na nie od Crochettisti z Etsy. Tak mnie nakręciły na ten meksykański klimat, że mam ochotę robić kolejne ale to dopiero za jakiś czas bo tu już świąteczne projekty czekają w kolejce.


Obok Carmelity i Pedra powstały też dwie ozdobne meksykańskie czaszki, wystepujące często pod nazwa Calavera albo Sugar Skulls. Meksykanie ozdabiają nimi ołtarzyki. Jak mówi sama nazwa, robione są z cukru. Coś podobnie jak nasze wielkanocne baranki.


To takie nieduże poduszeczki robione ze wzoru od Things Emily Makes z Etsy. Ok 10-11 cm wielkości.


Jedna robiona z bawełny, druga z akrylu. Totalnie przypadkowe. 


Były moją "rozgrzewką" i wprawką do tego fejsbukowego wyzwania szydełkowego. 


Podziwiajcie proszę również moje meksykańskie serwetki Papel Picado :DDDD Zakupiłam je online bo bardzo mi sie podobają takie ażurowe i folkowe rzeczy. Dokładnie takie wiszą w meksykańskich domach podczas tego święta.


I na koniec foto grupowe :) 



Jak Wam się podoba? :)

Tym co lubią ten klimat i pragną poszerzyć kulturowe horyzony polecam również film Disneya "Coco" o tej tematyce :)
 
 


Miłego oglądania :)

Wednesday, November 11, 2020

Halloweenowe Torebki Trick-or-Treat

Halloween może już minęło ale ja nadal żyję jego projektami, kolorami, atmosferą.... Zaplanowałam sporo, zrobiłam mniej i to głównie dla klientki, nie dla siebie. Nie szkodzi. Będą kolejne :)

Październik zleciał mi na przygotowaniu i wykończeniu halloweenowych torebek na słodycze. Zamówiła je koleżanka z pracy dla swoich dzieci. 

Goofy Skeleton- tak nazwałam tę torebkę. Zrobiłam ją jako pierwszą. Ma ona około 35 cm  wysokości bez rączek. 


Jak tylko zobaczyłam ten projekt w sieci, zakochałam się i od razu zakupiłam wzór. Pokazałam  go koleżance w pracy a ona natychmiast poprosiła aby zrobić jej taką dla syna. Wzór pochodzi od Magic Yarn Ball z Etsy. 


Nie powiem, że nie ujął mnie ten zabawny szkieletorek swoją osobowością. Puchaty bo zrobiony z pierzastej włóczki, fajnie kontrastuje z musztardową żółcią i niebiesko-fioletowym tłem. Taka szydełkowa zabawa teksturą i kolorem.


Lekko rozlazłe oczy i fikuśny kapelusz przekornie przekrzywiony - i od razu wiedziałam, że będę go robić. Lubię takie nietypowe "charaktery".


Bardzo mi przypadł do gustu ten fioletowo-niebieski odcień włóczki. Jest nietypowy. W sam raz na halloweenowe czary-mary. Urządziłam polowanie na taki odcien i udało mi się. To włóczka Scheepjes - Colour Crafter. Świetna gama kolorów. Na pewno z nich jeszcze skorzystam.


W trakcie szydełkowania okazało się, że potrzeba mi było zrobić modyfikacje w rozmiarze. Głowa szkieletu wyszła stosunkowo za duża do tła torebki na, której miała być umieszczona. A że nie chciałam pruć pierzastej włóczki, którą nota bene robi się gorzej niż normalną, to postanowiłam zmienić rozmiary torebki  i dodałam dodatkowe 15 rzędów przez co torebka wyszła wyższa. Dodałam też kilka oczek na szerokość oraz zwiększyłam szerokość klina, który nadaje torebce głebokości. Generalnie mówić, dodałam sobie roboty :)


Łącząc klinem przód z tyłem, modliłam się aby zgadzały się oczka kiedy będę obrabiać brzegi. Długość klina też musiałam zwiększyć i robiłam to na oko. W ogóle poraz pierwszy w życiu robiłam coś takiego łączonego z kawałków i nie byłam pewna czy uda mi się to zrobić satysfakcjonująco. Brzegi obrabiałam crab stitchem do tyłu i dzięki Bogu udało mi się wszystko połączyć spójnie w całość. Pierwsze koty za płoty. Pierwsza "użytkowa torba" za mną :)


Torba bardzo przypadła do gustu chłopcu i była dla niego niespodzianką. W tym roku Halloween było inne niż dotychczasowe. Był zakaz chodzenia po domach na trick-or-treating i prawie wszystkie dzieciaki siedziały w domach a rodzice organizowali im zabawy halloweenowe. 


Tak wygląda w swoim przeznaczeniu :) czyli ze słodyczami :) W sumie jak na pierwszą moją torbę wyszła całkiem nieźle. Jestem zadowolona :)

Drugi projekt dla tejże samej koleżanki to Sugar Skull Bag - torebka halloweenowa w meksyskańskim klimacie Dia De Los Muertos (o tym więcej w kolejnym postcie, już niedługo!). Tym razem dla jej córeczki. 


Znajoma sama uwielbia ten meksykański klimat i kompletuje córce strój w tym stylu na kolejne świeta Halloween. Torebka stała się idealnym dodatkiem do stroju. 


Z tym projektem poszło mi znacznie szybciej. Meksykańska torebka była mniejsza rozmiarowo i bez klina. Przód i tył łączone crabstitchem. Ale za to robiona z dwóch nitek włóczki jednocześnie przez co jest sztywniejsza i lepiej trzyma kształt moim zdaniem.


Punktem centralnym torebki jest oczywiscie wianek kwiatowy stylizowany na ten noszony przez meksykanki oraz same oczy czaszki. Tutaj pole do popisu jest duże. Im bardziej kolorowo i zdobnie tym lepiej. Taki jest właśnie folklor Meksyku i to jest to co mnie w nim najbardziej przyciąga - ta artystyczna strona święta De Los Muertos.





Do przyszywania kwiatków i innych elementów ozdobnych użyłam niewidzialnej nitki :D Widzicie? Wcale nie widać szwów w środku? Jest czysciutko i estetycznie. To dzięki przezroczystej nylonowej żyłce -nitce. Dlaczego odkryłam ją tak późno???? 


Mój podpis w postaci tag'u :) Lubię pozostawiać po sobie "ślad". Tu byłam. To szyłam :))))



I ze słodyczami. Kiedy wysyłałam torby włożyłam do nich słodycze aby Jay i Kacey mieli dodatkową niespodziankę. Od mamy wiem, że było dużo radości przy otwieraniu niespodzianek.


Jestem z niej zadowolona. Wyszła tak jak chciałam. Fajnie się ją robiło. Wzór na nią również od Magic Yarn Ball z Etsy. Może kiedyś zrobię ją ponownie. 

I na koniec oba projekty razem



Tyle na dziś. Odwiedzającym co zawsze pozostawiają tu po sobie ślad, dziękuję, że tu przychodzicie, czytacie, powracacie :-* Dla Was chce się pisać, tworzyć i pokazywać. Oczywiście zapraszam do siebie ponownie i o każdej porze. 

Kolejny post bedzie poświęcony Dia De Los Muertos - jeśli Was ciekawi ten temat, zapraszam tu wkrótce :)