Nadrabiam zaległości w pokazywaniu prac :) Nie miałam Wam jeszcze okazji zaprezentować tego oto jegomościa :) Skrzat w skandynawskim stylu.
Pozdrawiam lutowo. U nas juz mróz odpuścił i trochę czuć wiosną :)
Nadrabiam zaległości w pokazywaniu prac :) Nie miałam Wam jeszcze okazji zaprezentować tego oto jegomościa :) Skrzat w skandynawskim stylu.
Pozdrawiam lutowo. U nas juz mróz odpuścił i trochę czuć wiosną :)
Kiedy ktoś zaczyna przygodę z szydełkowaniem maskotek zawsze jest ten "pierwszy raz" :) a właściwie to tych pierwszych razów może być wiele :P no bo tak: a to pierwszy miś, a to pierwszy lew, pierwszy pingwin, a to pierwsza lalka etc. I tak w nieskonczoność :)
U mnie dziś też jest ten"pierwszy raz" - poraz pierwszy zrobiłam polarnego misia :) Poznajcie się. Oto Oleg :)
Kiedy ujrzałam tego misia w magazynie szydełkowym Crochet Now (51) zakochałam się w tej maskotce i wiedziałam, że muszę ją sobie zrobić. Ujał mnie tą przytulną musztardową czapą i niebieskim sweterkiem. Idealny do zrobienia na te aktualne zimowe dni.
W oryginale miś nazywa się Girolle i do jego projektu użyta jest jakaś francuska wełna, o której znalezieniu mogłam jedynie pomarzyć ani też nie miałam ochoty szukać jej po sklepach i spędzać na nia całej fortuny.