Poszłam dziś tylko po mleko … i wróciłam z siatą pełną wełny :)))) Tak, tak, to dzisiejsze zakupy w lokalnym Aldi - sklep o którym mówi się dużo w angielskojęzycznych grupach szydełkowych i drutowych na facebook'u. Ogólnie całość ta urosła w pewnym stopniu do fenomenu społecznościowo-konsumpcyjnego. Zaczyna się to przeważnie od tego, że ktoś w grupie rzuci hasło, że przyszłym tygodniu będzie dostawa TOWARU, że wełna taka i owaka, że można zamawiać online, że będą fat quarters... i co? I w niedzielę tłumy babek walą drzwiami i oknami bo "towar" w Aldi jest. Kto pierwszy, ten lepszy. Kupuj teraz, zaraz bo potem nie będzie. Najlepszy towar znika z półek jak świeże bułki. Do domu też trzeba go jakoś przemycić sprytnie bo tż zaraz powie, że na cholerę Ci tyle wełny, że szafa już pełna ...więc upycham te motki na dnie siaty, przykrywam sałatą, ogórkami...a na pytanie typu: skąd tu tyle wełny? zawsze mówię eeee to już dawno kupione i tak sobie leżakuje :)))
Także ten tego, u nas dziś wełna na obiad :D
Ostatnimi czasy gustuję w grubych przytulnych wełnach, typu chunky / bulky. Więc nie przejdę obojętnie obok takich motków jak te. Szarości i kolory musztardowe zawsze przykuwają moją uwagę. W ogóle mustard yellow to w UK ostatnio szał. Gdzie nie spojrzeć to żółte bluzki, żółte koce, żółta ceramika... Sporo tego. Lubię, a nawet bardzo.
Zgniłe zieloności też kocham. Rudym zawsze do twarzy w tych barwach.
Kupiłam po dwa kolory z każdego ale nie pokazuję wszystkich motków bo się nie mieszczą wszystkie w obiektywie ;P
Były jeszcze arany i wzięłam jeden. Przyda się na jakąś czapkę czy szalik. Albo maskotkę.
No i jeszcze trochę innych rzeczy. Małe a jednak cieszą :)
Nowa włóczka - wavy yarn - pojawiła się w Aldi i wzięłam po dwa motki na wypróbowanie. Gama kolorów była dość limitowana. Zdecydowałam się tylko na miętowy kolor i wielbłądzi. Noszę się z pomysłem zrobienia llamy na szydełku i pomyślałam, że ta włóczka może się sprawdzić. Jak myślicie?
Obok słynnej aldikowej włóczki, do supermarketu rzucają też co jakiś czas bawełniane tłuste ćwiartki. Tym razem był Peter Rabbit w wiosennych kolorach.
Taki mały kolorowy stosik. Cieszy moje oczy. Jeszcze nie wiem co z nich zrobię i kiedy odważę się je pociąć. Chodzi mi jeden projekt po głowie ale musze doczytać więcej na ten temat z internetu.
Kolorowe tamborki były dziś miłym zaskoczeniem. Rzadkość na aldikowych półkach więc wzięłam dwa bo może się już nie powtórzą. Zestawy do haftowania nie przypadły mi jednak do gustu więc nie wzięłam żadnego.
Na koniec pokażę Wam świetną książkę, nowość na książkowym rynku - Crocheted Wreaths and Garlands, Kate Eastwood. Jak tylko zobaczyłam te projekty od razu się zakochałam i wiedziałam, że muszę ją mieć. Zamówiona z księgarni Amazon.
I tradycyjnie dla Was, krótki przegląd najciekawszych projektów, które wpadły mi w oko:
Oto co znajdziecie w środku:
Najbardziej wpadły mi w oko projekty jesienne i świąteczne bo to moja ulubiona tematyka. Niemniej ten żniwny wieniec zachwycił mnie od razu.
Piernikowe ludki są przesłodkie. Muuuuuszę je zrobić!
Podobnie jak te choineczki i gwiazdki
Swiąteczne ptaszki na wieńcu z ostrokrzewem:
Jemioła dla zakochanych :)
Propozycja na wiosnę - ptasie budki i ptaszki:
Te słoiczki / lampioniki również przypadły mi do gustu. W książce prezentowane są jako dekoracja ślubna stołu. Myślę, że fajnie by wyglądały również w innych kolorach np biało-szare albo biało-czerwone.
Zimowe szarości:
Propozycja na lato do ogrodu:
Na Wielkanoc:
I na jesienne dni:
Dynie, dynie, dynie... Kocham je w tych ognistych pomarańczach. O dyniach będzie u mnie jeszcze słychać... i to całkiem niedługo :P
To oczywiście nie są wszystkie projekty, jest ich o wiele więcej. Jeśli spodobała Wam się ta książka, zachęcam do jej nabycia. Jest naprawdę fajna.
Tyle chwalenia się :) wystarczy na dziś. Jeśli jesteście tu przelotem dajcie jakiś znak życia, że bywacie, zaglądacie. Tyle blogów ostatnio ucichło. A szkoda.
Miłego tygodnia wszystkim :)