Kiedy byłam dzieckiem robiliśmy w domu "kino" z bajkami kliszowymi i projektorem do bajek "Ania" i pamietam że wśród ogromu bajek jakie posiadałam była taka jedna o zaczarowanym stoliczku. Wystarczyło powiedzieć zaklęcie: "stoliczku nakryj się!" i od razu stolik magicznie pokrywał się obrusem i potrawami. No i powiedzcie sami, kto by dziś takiego nie chciał, co? ;) Taki magiczny stolik mam i ja :D Proszę bardzo, oto on!
Klikam palcami. Klik! Klik!
Stoliczku nakryj się!
Ta dah! I już mamy pełny stolik, tyle, że nie jedzenia ale przyborów do szycia :D Magia!
Lubię takie zakończenia bajek, a Wy? A teraz magia na bok. Tak naprawdę tyle dobrodziejstwa dostałam w spadku po angielskiej babci mojego T. Babcia nadal żyje ale już przeszła na robótkową emeryturę i mnie dostały się jej szyciowe przybory. Przez całe 3 dni wygrzebałam z porozrzucanych po całym domu pudeł, pudełek, puszek, szafek i szuflad wszystko co miało zwiazek z robótkami. Rozłożyłam to na stole i stół pokrył się po brzegi. A dobytku tego wszelakiego kalibru: druty, szydełka, igły, szpilki, agrafki, nici, mulina, wełna i płótno do needlepoint'u, koronki, guziki, naparstki, jakieś miarki, gumki elastyczne, taśmy pasmanteryjne, sznurki naturalne, ołówki krawieckie, stitch marker'y, serwetki, bawełniane tkaniny, zamki metalowe do wszywania, kordonki, wstążki, nożyce, metalowe narzędzia i bóg wie co jeszcze. Wiele rzeczy prawdziwie wintażowych, mających na swoim liczniku co najmniej dekadę :)
Ten z prawej to taki oryginalny sewing table - stolik z podnoszonym blatem pod którym można schować swoje przybory, do niego jest jeszcze szuflada z przegródkami w której można przechowywać druty i szydełka, wtedy wyjęta do umycia i odświeżenia więc nie załapała się do zdjęcia. Ten mebel po prawej to pachnąca wciąż jeszcze drewnem zwykła komódka z szufladami. Oba stoliki są na kółkach więc będzie mi łatwo je przesuwać po domu. Przy takiej ilości przyborów, przyda się każda jedna wolna szuflada!
Tak więc poszły w ruch ścierki, płyny, spray'e do mebli i wszystko po mału nabrało świezości. Tż mi jeszcze podokręcał mocniej śruby, żeby gdzieś kiedyś przypadkiem ten cały wintaż nie rozleciał się na kawałki i żebym nie została z kupą przydasi na dywanie :) Po odświeżeniu wyścieliłam szuflady ozdobnym papierem i...
...wprowadziłam się :)
Tak właśnie wygląda szuflada do stolika na przybory do szycia. Ma przegródki więc będę w nich przechowywać różne typy drutów i szydełka :)
Na dolnej tacy stolika zamieszkały moje metalowe i drewniane pudełka, których nazbierałam z biegiem czasu :) W tym wintażowym metalowym pudełku Cadbury odkryłam kopalnię babcinych guzików :)
Komódka tak wygląda po zamieszkaniu:
Na górze mulinowe sprawy :) Trochę hafciarskich przyborów i głównie napoczęte muliny lub pozostałości mulinowe po freebies z gazetek, które często wykorzystuję do indywidualnego wyszywania :)
W środkowej szufladzie zamieszkały kordonki. Kiedy połączyłam z babcią swoje siły kordonkowe szybko się okazało, że szuflada ledwo się domyka :) Chyba powinnam też wspomnieć, że spędziłam coś około godziny siedząc na podłodze i poddając moją cierpliwość testowi na wytrzymałość bo 1/3 moich własnych kordonków poplątała się z czasem w torbie materiałowej.
I na dole misz-masz wszelkich przyborów od sasa :) Brakuje tylko dziada z torbą :)
Wszelkie koronki i tasiemki babcine wylądowały w tym pudełku pod serwetką
Koronek mierzonych w ang yardach było naprawdę sporo więc część upchnęłam w znalezionym białym płóciennym woreczeku :) Koronki są w różnych kolorach - białe, kremowe, żółte i łososiowe.
Duuuużo guzików do przebrania, i to nie tylko te ze zdjęcia :)
Wintażowe szpilki i igły w równie wintażowych opakowaniach :) Haftki też antyczne, widać po papierze ;)
W spadku dostałam też kilka par nożyc. Ząbkowane nożyce tzw pinking shears się przydają chociaż to już moja druga para ;)
Najdziwniejsze są jednak te poniżej. Niewielkie, mieszczą się w dłoni, mają jakieś chińskie lub japońskie oznaczenia. Dosyć enigmatyczne biorąc pod uwagę, że babcia mojego tż-ta swego czasu mieszkała w Japonii :) Ostre i dobrze tną, już wypróbowałam.
A kto zgadnie co to jest? :)
Ano właśnie! To są szydełka. Oba składane ale na dwa róże sposoby. Są to szydełka o bardzo bardzo małym rozmiarze do bardzo cienkich nici. Niezwykłe i oryginalne same w sobie.
Natomiast nie mam zielonego pojęcia co to za urządzenie z tym metalowym haczykiem, wygląda jak szydełko ale haczyk jest ostry, do tego ruchowe zabezpieczenie. Może ktoś podpowie :) Ten mały harpunek na dole to składany "Kuba Rozpruwacz" jak ja to nazywam, albo inaczej: seam reaper :)
Puszka wełny do needlepoint'u:
Sporo włóczki od samego Anchora. Babcia Nellie uprawiała dużo needlepoint'u stąd te zapasy. Niektóre z włóczek nawet nie są naruszone.
No i zapas muliny, oto jedna z tacek, kiedy zaczełam odseparowywać pełne motki od napoczętych :) Przydadzą się na pewno:)
Tyle tego dobrodziejstwa mi przypadło. Wiem, że jestem szczęsciarą. Bardzo dziękuję babci tż-ta za te dary, jak również za wcześniejsze o, których kiedyś pisałam wcześniej. Jestem ogromnie szczęśliwa i cieszę się z każdego kawałka a najbardziej ucieszyły mnie meble bo mam okazję ujarzmić swoje robótkowe narzędzia i materiały. 3 bite dni układania, przenoszenia, segregowania, odkurzania ale opłaciło się. Teraz z przyjemnością siadam na kanapie do robótkowania wiedząc co kryje się w środku komódek :)
Ufff, się spisałam. Tyle na dziś. Miłej niedzieli wszystkim i dzięki za pozostawione komentarze :) :-*
To jest niemożliwe!!! Takie rzeczy nie zdarzają się po prostu!! Toż to skarbiec, a ateraz jest Twój! Nie, no nie mogę się nadziwić i napatrzeć, takie okazy dostałaś. No i jeszcze meble! Zazdraszczam strasznie takiego wielkiego prezentu!
ReplyDeleteTo prawda. Takie rzeczy zdarzają się tylko w bajkach :P W bajkach o stoliczku, naturalnie ;)
DeleteBajeczny prezent! O matko, jakże chciałabym dostać taki spadek! Pełnia szczęścia!
ReplyDeleteJa również się ogromnie z tego cieszę. Samą radochą było porządkowanie tego wszystkiego no i oczywiście "wprowadzenie się" :)
DeleteWOW! Musisz byc bardzo szczesliwa:) Mnie rodzice tez ciagle chca cos dac w spadku, ale sie bronie, bo jeszcze nie umieraja, nie? :) Mnie najbardziej spodobal sie naparstek z koniczynka i Twoje puszki i pojemniczki!
ReplyDeleteJestem! Of course ;) Piegucha, a tobie jak coś rodzice dają w spadku, to gdzie to przechowujesz, w Polsce czy w Ameryce? Bo z przewozem samolotowym dużych spadków to może być problem :)
Deletea co do naparstka, to fakt, jest całkiem fajny, jedyny ceramiczny jak mi się trafił w kolekcji. Puszki i pojemniczki wprost uwielbiam i tak mam od zawsze :)
W Polsce, to ja jestem "bogata" krewna z Hameryki i przywoze sporo do Polski. Przeciez nie upadlam na glowe, zeby tu zostac:P
DeleteJuż ja sobie wyobrażam twoje zapasy przydasiowe z Hameryki. Pokazałabyś co nie co :P
DeleteIle przydasi! Cudownie jest dzielić z kimś pasje i dostawać hurtem tyle dobroci! Japońskie nożyce przypominają mi nasze do cięcia owczej wełny. W moim regionie są także używane do tworzenia kurpiowskich wycinanek :)
ReplyDeleteCiekawe spostrzeżenia na temat nożyc :) dzięki
Deletete "dziwny harpunek"to przyrząd do łapania oczek w pończochach lub w rajstopach.
ReplyDeletedzięki za podpowiedz :)
DeletePasmanteryjny lamusik :))) Kto by nie chciał odziedziczyć takiego spadku?!
ReplyDeleteAniu, idealnie to określiłaś: pasmanteryjny lamus! Podoba mi się! :)
DeletePiękny podarunek! Cała góra przydasi starczy Ci na parę lat.
ReplyDeleteBynajmniej! Muszę pomyśleć o projektach aby zużyć chociaż część tego dobytku :)
DeleteAle bogactwa! A te stoliczki są boskie <3
ReplyDeleteDzięki. Stoliki są fajne, nie jakieś wielkie historyczne familijne dziedzictwo ale przydadzą się z pewnością, zwłaszcza podoba mi się ten sewing table :)
DeleteAleż ślicznie pochowane skarby!
ReplyDeleteOj żebyś wiedziała, że pochowane te skarby :D, jak znam życie to ja się potem będę zastanawiać gdzie co pochowałam ha ha
Deleteboskie przydasie...ale zazdraszczam...najbardziej tych koronek chyba :) wiesz ten przyrzad z ruchomym kawakiem to mi przypomina narzedzie do latch hooka pozdrawiam :)
ReplyDeletemusze sprawdzić w necie tego latch hook'a - może masz rację! :)
DeleteTen dziwny haczyk, to jak już napisała Krycha, przyrząd do łapania oczek. Kiedyś w pończochach, ale moje mama korzysta z niego przy drutowaniu. Jak mi spadnie włóczka z młynka, to też się nim posiłkuje - otwartym zahaczamy o zgubione oczko, a wyciągając haczyk się zamyka i nitka z haczyka nie spadnie
ReplyDeleteZazdroszczę ci głównie komódek. :) Są boskie!
Genialne z tym haczykiem. Dzięki za podpowiedź. Jak dobrze, że niektóre kobitki mają pojęcie do czego służą te "nietypowe" narzędzia :)
DeleteAle bajkowo dzisiaj u Ciebie - tez bym chciała, żeby kiedyś mi się tak stoliczek nakrył! To po prostu manna z nieba - dostać taki "spadek" - tym milej, że nikt nie zszedł z tego świata! Wszystko jest cudne, te mebelki również, aż zazdroszczę Ci tych 3 dni spędzonych na porządkowaniu wszystkiego. Aha, kartonik w koty mam taki sam - trzymam w nim zakładki do książek.
ReplyDeletePozdrawiam!
Ja w tym pudełku z kotami (to chyba było opakowanie na kubek z kotem) trzymam napoczęte i luźne mulinki :)
DeleteNożyczki te zgadkowe były u moich dziadków niezwykle ostre służyły do strzyżenia owiec ale też do krojenia materiału. Muszę ich poszukać.
ReplyDeleteMoże moje to są nożyce do strzyżenia mini-owiec :D
DeleteO rany.. wspaniałe, to jakby wygrać w hafciarskiego lotka :D Gratuluję :)
ReplyDeleteTo była całkiem duża pula w tym hafciarkim lotto :D
DeletePrzy takich cudeńkach to i kilka dni układania mogłabym poświęcić :)
ReplyDeleteŚliczne masz tez nowe szafki, takie praktyczne i do tego po prostu bardzo ładne.
Sporo u Ciebie dobrodziejstwa do wszystkich chyba technik :)
No i Babcia pewnie zadowolona, że swoje skarby miałą komu przekazać a nie wyrzucać do śmieci.
Dzięki :) to fakt, u mnie conajmniej 3 a nawet 4 techniki w tych szafkach się znajdują: haft, szydełko, druty i szycie - jestem gotowa na wszystko! :D
DeleteAle swietne skarby! Ten haczyk z zamknieciem (na fotce z 'harpunkiem') sluzy do wielu rzeczy. Najczesciej i oficjalnie uzywa sie go do 'rug hooking', czyli robienia dywanikow z kanwy i malych odcinkow wloczki. Oficjalna nazwa tego narzedzia to 'latch hook'. Tutaj w sklepie, tak dla porownania:
ReplyDeletehttp://www.marymaxim.ca/latch-hook.html
No to już jasne! :) dzięki za podpowiedzi, latch hooking jeszcze nie próbowałam :)
DeleteJednym słowem dostałaś solidny spadek ;) ten stoliczek z podnoszonym blatem jest obłędny
ReplyDeleteDzięki. Też mi się podoba ;) ciekawy mebel :D
DeleteAle skarby!!! Te japońskie nożyczki to obcinaczka do nitek, używam takiej przy szyciu patchworków. Cóż, chciałoby się mieć taką krewną gdzieś w świecie... Pozdrawiam.
ReplyDeleteIle głów, tyle pomysłów, dzięki za podpowiedź, rzeczywiście dobrze się nimi tnie :)
DeletePatrzę i tylko wzdycham, tyle skarbów... :)
ReplyDeleteEj, kochana, pokaż lepiej swoje, na pewno byłoby co podziwiać :)
Delete