Na Fridę od Amour Fou miałam już oko od dłuższego czasu. Właściwie ta projektantka ma dwie Fridy w ofercie. Ta jest muertos czyli w odświętnej wersji. W porównaniu do tamtej Fridy, ta jest blada i ma zdobienia na twarzy, takie jakie malowane są w dniu zaduszek. Idealna na moje szydełkowe wyzwanie!
Swoją wersję wykonałam w całości z włóczki Yarn Art Jeans (ostatnio jestem jej nałogowym użytkownikiem). Kolory odpowiadały mi idealnie i są bliskie oryginałowi. Przyjemnie się ją robiło :)
Przy szydełku 2.5 mm rozmiarowo osiągnęła ona 18 cm. Zeszło mi nad nią 3 bite dni :D
Najpierw zrobiłam ciałko i głowę, nastepnego dnia pracowałam nad jej sukienką i makijażem a trzeciego dnia bawiłam się w ozdabianie szczegółami i zakonczyłam wieńcem z kwiatów. Niby nie tak dużo a jednak schodzi nad nią trochę czasu. Od siebie dodałam jej czerwony naszyjnik z koralików.
Potem był czas na sklecenie czegoś na kształt meksykańskiego ołtarzyka dla Fridy. Meksykanie budują takie ołtarze w domach, ozdabiają je kwiatami, girlandami, serwetkami, stawiają na nich zdjęcia swoich przodków, dużą ilość świec, kwiaty, dużo ozdobnych czaszek i składają na nich ofiary w postaci pokarmów dla przodków, którzy przychodzą ich odwiedzić w ten dzień.
Tak więc i moja Frida doczekała się swojego ołtarzyka :)
Zrobiliśmy sobie foto sesję. Wyciągnełam też również lalki z zeszłego roku. Teraz już razem w towarzystwie Pedra i Carmelity.
Po Fridzie zabrałam się ochodzo do zrobienia czegoś co bardzo dawno już chciałam wykonać ale w zeszłym roku nie wyrobiłam się czasowo i bardzo żałowałam - Wieniec Dia De Los Muertos.
Jest zrobiony ze wzoru od Emmy Friedlander-Collins. To był kiedyś taki freebie do magazynu szydełkowego i od razu wpadł mi w oko. Odłożyłam go na bok z mocnym postanowieniem że go kiedyś zrobię.
Idealny do Fridy, prawda? Nawet się wpasowała rozmiarowo w wieniec :)
Tak naprawdę to jest to pierwszy wieniec w moim wykonaniu. Nigdy wcześniej nie miałam okazji wykonać żadnego. I chyba mi się spodobało!
Kupiłam niedużą bazę pod wieniec z naturalnych gałązek i zabrałam sie za szydełkowanie elementów. Starałam się aby kolory wieńca były jak najbardziej meksykańskie - dużo żółci, pomarańczu, czerwieni ale też z akcentami fioletu i czarnego.
Kwiatki to oczywiście konieczność. Starałam się upodobnić moje do nagietków bo to właśnie one są symbolem tego świeta. Zółte, pomarańczowe, wibrujące ciepłymi kolorami. Dodałam nawet dwa swoje nagietki wykonane z odzielnego wzoru. Sporo mi zeszło nad nimi bo każdy z nagietków składa się z trzech warstw i każdą w tych warst trzeba obrobić szydełkiem dookoła zółtą włóczką a że ja wybrałam sobie cienką YAjeans to dziubdziałam te kwiatki szydełkiem przez dwa bite dni i dziubdziałam. Wykończyły mnie te nagietki! Hahaha! Dałam radę zrobić tylko 3 - dwa poszły na wieniec a trzeci na ołarzyk :) No ale dopiełam swojego - miałam w końcu te nagietki w wieńcu! :D :D :D
Oczywiście nie mogło się też obyć bez pomponów. Takie siakie, jedno i dwukolorowe. Pompony to fajna rzecz, są idealne do ozdabiania wszystkiego!
Spokojnych Zaduszek!
Wszystkie prace bardzo mi się podobają. Frida jest cudowna. Ostatnio obejrzałam film "Koko" - Frida też tam była:))) Klimat z filmu widzę też w Twoich pracach:)
ReplyDeleteSerdecznie pozdrawiam.
Jestem zachwycona!
ReplyDeleteKocham Fridę, jestem jej ogromną miłośniczką :)
Zachwycam się również meksykańskim świętem, jego kolorami i tradycją.
Wszystkie prace, pomysł i wykonanie są u Ciebie na mistrzowskim poziomie.
Brawo !!!
K.
Frida obłędna! Tzn. wszystko jest fantastyczne ale Frida jest najpiękniejsza!
ReplyDeleteMasz niesamowite pomysły!
pozdrawiam :-)
czasami aż brakuje słów..... SUPER.....
ReplyDeleteI szczery podziw nad opanowaniem szydełka