Ostatnie dni kwietnia i początek maja nie wiele mi pozwalały na haftowanie ale godzinkę tu, godzinkę tam i urobiłam co nie co i oficjalnie pokazuję pierwszą odsłonę mojego kociego haftu zatytułowanego Home is where a cat is (w pl tłumaczeniu: Dom jest tam gdzie jest kot)
Na dzień dzisiejszy tyle mam "udziobane". Idzie mi jednak powoli bo na czarnym płótnie zawsze się wolniej haftuje.
To mój pierwszy projekt typu chalkboard czyli w stylu a la czarna tablica i kreda :) Dominuje tu oczywiście kolor biały w dużych ilościach ale jest on usiany drobnym confetti szarych odcieni. Są to dosłownie pojedyncze krzyżyki jasno szarego, średnio szarego i ciemnoszarego. Omijam je tymczasowo a potem wracam i wypełniam "dziury" szarymi nitkami.
Projekt wyszywam siedząc w oranżerii gdzie mam naturalne światło dzienne dosłownie z każdej strony. Oranżerie brytyjskie (conservatories) to świetny wynalazek pod wieloma względami, szkoda, że nie są tak popularne w PL jak tutaj) Jest to idealnie miejsce na długogodzinne dziubanie krzyżyków na czarnym tle. Zza dnia widzę kanwę idealnie, wieczorem korzystam z dwóch lamp - małej nad stołem, która podświetla mi projekt od tyłu i większej, która na długiej giętkiej nodze stoi i świeci na projekt zza mojej głowy :)
Płótno do tego projektu jest sporawe więc muszę podwijać jego brzegi podwójnie a nawet potrójnie i czasami trudno jest je ładnie ułożyć na średniej wielkość tamborku jaki posiadam ale ten rozmiar tamborka sprawdza mi się najlepiej bo przy dużym rozmiarze ramy ciężko sięgać igłą od tyłu. Co ja bym zrobiła bez tego tamborka na nóżce?! Tak bardzo jestem do niego przyzwyczajona, że nie umiem inaczej haftować. Dzięki stojakowi mam dwie wolne ręce do przeciągania nitek. Zdarza wam się haftować oburęcznie czy też haftujecie jedną ręką?
I na koniec, w takim post-cie jak ten, oczywiście musi być jakiś koci akcent - fotka mojego Kukińskiego, który jest moim wiernym towarzyszem podczas wieczornego robótkowania w pracowni. Cookie ma to w zwyczaju obwieścić swoje przybycie do pracowni głośnym "miau!" a następnie rozgląda się za jakimś wygodnym krzesłem, najlepiej tym wygrzanym przez człowieka aby wkręcić swój koci tyłeczek. Ostatecznie kończy się tym, że mu oddaję swoje i przesiadam się na te mniej wygodne ;-) Brzmi znajomo? Tak? :P Czego to człowiek nie robi dla swoich zwierzaków :D
A on taki kocykowy chłopak jest... Jak mu odmówić?
Miłej niedzieli wszystkim i kreatywnego tygodnia :)
Dzięki wszystkim za pozostawione komentarze.
Ciekawa jestem tego kociego haftu. Zapowiada się ciekawie. A prawdziwy kocio super.
ReplyDeletePozdrawiam wiosennie :)
Haft zapowiada się bardzo ciekawie. Pozdrawiam:)
ReplyDeleteSuper będzie ten "kotowy" hafcik, a raczej haft, bo praca spora :)
ReplyDeleteTeż używam plastikowego, kwadratowego tamborka. Mam dwa - 8 i 11". Większego nie było jeszcze okazji przetestować. Moje są w wersji do trzymania w ręce, bez podstawki, odpada więc haftowanie dwoma rękami. Ponoć to super wynalazek, bo przyspiesza mocno prace. Kombinuję teraz, żeby dokupić sobie stojak/rozszerzenie chociaż do tej większej ramki, bo przy dużych haftach tak się na pewno wygodniej wyszywa. Przy czarnych czy granatowych materiałach zdarza mi się podkładać białą kartkę pod tamborek. Prześwity stają się bardziej widoczne i wiadomo gdzie igłę wbić.
Z podsiadaniem przez kota (u mnie koteczkę) brzmi bardzo znajomo :) Nie raz siedziałam w kucki na "stołku", a jaśnie panienka spała na moim ulubionym miejscu :) Pozdrawiam Małgosia
http://margoinitka.pl/
Masz bardzo fajnego kota:-) U mnie to z fotela często korzysta pies ale na szczęście tylko w nocy;-)
ReplyDeleteSporo już wyszyłaś, a czarna kanwa bywa trudna to hafty na niej są przepiękne.
Ja czasami wyszywam dwoma rękami jak pracuję na krosnie, szczególnie jak zmęczy mnie machanie ręką, a oranżerii to Ci zazdroszczę;-)
Pozdrawiam cieplutko:-)
Podziwiam...wiem ile kosztują takie duże hafty, na czarnej aidzie:)
ReplyDeleteTym bardziej podziwiam...no i oczywiście pomocnika masz pierwsza klasa!
Pozdrawiam:)
K.