Doczekałam się! Po kilku latach tworzenia rękodzieła tu i tam, w różnych częściach domu doczekałam się własnej pracowni. Dzięki uprzejmości tż-ta dostałam do swojej dyspozycji nieduży podłużny pokój na górze domu i tak powstał mój wymarzony craft room. Koniec roku 2016 przyniósł mi tę wspaniałą nowinę i mniej więcej w połowie grudnia kiedy wszystko było gotowe, wprowadziłam się do pracowni :) Od tygodni obserwowałam jak powstawała, pomagałam przy ustawianiu mebli, tworzeniu stołu i po prostu po ludzku nie mogłam się jej doczekać. Emocje były ogromne :) Własny kąt oznacza własny bałagan, możliwość siedzenia do późna w nocy, ciszę, spokój, łatwy i szybki dostęp do zasobów i narzędzi no i oczywiście sam fakt posiadania wszystkiego w jednym miejscu bez konieczności ciągłego przenoszenia się z miejsca na miejsce i zaśmiecania reszty domu. Opowiem Wam teraz jak i co wszystko było planowane :)
W pracowni koniecznie chciałam mieć małe biurko z komputerem...
Długie godziny spędzone przy komputerze wymagają jakiegoś zacisznego kąta plus zawsze dobrze jest mieć biurowe rzeczy pod ręką. Jeśli coś tworzę i nagle mam potrzebę sprawdzenia czegoś w internecie, wystarczy się tylko odwrócić i już jestem przy komputerze :) Obrotowe krzesło biurowe (nieobecne jeszcze wtedy na zdjęciu) sprawdza mi się idealnie.
(na zdjęciu poniżej jeszcze dojrzycie moje kartki urodzinowe z listopada he he he :P aż mi szkoda je zdjąć z widoku)
Zawsze też marzyła mi się jakaś ładna półka/regał na moje skolekcjonowane z biegiem czasu słowniki. Angliście jak najbardziej wypada mieć te książki w zasięgu ręki no i oczywiście zawsze pozostaje mi też sentyment i wspomnienia z czasów studenckich :) Regał na książki: prosty, biały, klasyczny, z Ikei, o sympatycznej nazwie Billy :)
W wyglądzie pracowni postawiłam na kolor biały z elementami drewna. Biel to jasność i czystość no i powiększa też optycznie. W UK jest stosunkowo mniej słońca niż w PL a okna też u nas nie za duże więc im jaśniej tym lepiej. Oczywiście oprócz regału i półek równie ważnym elementem pokoju był dla mnie stół. Marzył mi się duuuuży. I taki duży właśnie mam :D Długość nieco ponad 2 m, szerokość 70 cm. Można poszaleć.
Jest on dla mnie o tyle szczególny, że jest to prezent urodzinowy od mojego tż-ta. Sam go wykonał i pomalował na moją prośbę. Razem ustalaliśmy jakie rozmiary, jakie materiały, jaka farba etc. Mega-stół :)
A oto dowód, że stół powstawał z jego ręki :) Ciężko byłoby znaleźć taki w sklepie bo jego rozmiary są dopasowane do rozmiarów mojego pokoju.
Stół jest idealny. Mogę się na nim rozłożyć z całą masą książek i innych przyborów. Dokładnie tak jak tego chciałam :) Mam też na nim miejsce na trzymanie maszyny do szycia i nareszcie nie muszę jej już spakowywać i wypakowywać z przenośnej torby. Jupiiii! Tż również w tym celu zamontował mi drugie gniazdko elektryczne aby łatwo można było ją podłączać.
W kącie pokoju urządziłam sobie na ścianach scrapowe railingi na dziurkacze i z koszykami na kleje, pasty reliefowe, nożyczki i inne duperele. Lubię mieć rzeczy łatwo dostępne, na wyciągnięcie ręki, a nie pochowane przed światem w jakichś pudłach i szufladach. W poprzednich latach wręcz "żyłam spakowana" na stosach pudeł pełnych przydasi i dogrzebanie się do czegoś doprowadzało mnie do szewskiej pasji plus to rozpakowywanie i spakowywanie za każdym razem gdy chciałam coś porobić.
O railingi i koszyki biłam się na licytacjach na eBay'u. Są one produktem końcowym linii Bygel i Ikea ich już nie produkuje a ze sklepów już dawno poznikały. Jakimś cudem udało mi się jeszcze upolować 3 ostatnie koszyczki - są to tzw spice racks na przyprawy do kuchni - tutaj idealnie sprawdzają się aby ogarnąć małe przydasie :) Wisząc na ścianie nie zajmują miejsca na półkach. Bardzo lubię to przydasiowe rozwiązanie.
Kwintesencją babskich craft room'ów są wszelkie ozdobne pudełka i słoiczki na guziki, taśmy, wstążki, koraliki, mulinę, szpulki... Takich oczywiście nie mogło też zabraknąć u mnie :) Uwielbiam takie "badzioły" :D Przezroczyste słoiki szybko umożliwiają odszukanie tego co chcę.
Jednym z planowanych punktów urządzania pracowni było założenie, że chcę mieć podręczniki do nauki rękodzieła (głównie szydełko i druty bo tych się wciąż cały czas uczę) łatwo dostępne aby przy pracowaniu nad jakimś projektem móc szybko i łatwo po nie sięgać :) Toteż szydełkowe i drutowe biblie przechowuję teraz na najniższej z półek :)
Oprócz podręczników trzymam też pod ręką w segregatorach luźne wzory, drukowane przepisy, jakieś dodatki do czasopism itp. Drewnane segregatory oczywiście z.... Ikei :) (wygląda na to, że Ikea urządziła mi całą pracownie he he he)
Przyborniki do szycia też lubię mieć blisko siebie :)
Na stole zaś nie mogło się obyć bez organizerów na szydełka i druty.
Moje ulubione to oczywiście dwa mega-naparstki. Zakochałam się w nich jak tylko je zobaczyłam w Internecie. Musiałam je zakupić do swojej pracowni :)
W rzeczywistości są one ceramiczne, malowane metaliczną farbą ale sprawiają wrażenie jakby były z metalu.
Idealne na większe nożyce albo druty.
O większym regale pisałam TU więc nie będę się powtarzać ze zdjęciami. Pozmieniałam tylko w nim nieco - zrobiłam miejsce na posegregowane tematycznie książki :)
W drugim kącie pracowni, obok regału stanęły 4 wózki na kółkach - mam je już od kilku lat. Dobrze sprawdzone jako organizery scrapowe :) Firma: Really Useful Boxes. Polecam.
Są pojemne a kółka umożliwiają ich łatwe wysuwanie i przesuwanie po pracowni.
Mały regał praktycznie bez większych zmian :) Urządziłam w nim głównie szyciowy kącik.

Na górze trzymam swój duży drewniany przybornik. Z dala od kaloryfera aby się drewno nie rozsechło. Ktoś mi tak kiedyś doradził.
Obok okna mam też mały szyciowy stolik w spadku po tżtowej babci. Pisałam o nim kiedyś - TU. Niezbyt pasuje kolorystycznie ale jest to specyficzny mebel - podnoszony blat ukrywa w środku schowek na szyciowe przydasie, pod nim jest też wysuwana szuflada w której przechowuję druty i szydełka wszelakiego rozmiaru. Jest też dolna półka na której trzymam aktualne czasopisma hafciarskie no i kółka do łatwego przesuwania stolika. Krótko mówiąc - bardzo przydatny mebel.
Bez kalendarza craftowego na ścianie też nie mogło się obyć :) Hand-made'owe kalendarze zawsze otrzymuję jako dodatek do subskrypcji magazynów :) Wpasowują się idealnie w klimat pracowni. Tegoroczny kalendarz od Simply Crochet to kalendarz do kolorowania. Koloruje się każdy miesiąc roku wg własnego widzimisię :) Jak widać już pokolorowałam styczeń :)
Jest pracownia, jest motywacja, jest MOJO :D Tak więc teraz się u mnie dzieje.
Koloruję....
Robię na drutach...
Szydełkuję...
Kleję...
Bo...
A creative mess is better than tidy idleness.
Miłego i twórczego weekendu!
Dzięki wszystkim za pozostawione słowo :-*